Powróciwszy do siebie, pan Georgio zastał mechanika, który wrócił umyślnie by mu powiedzieć, że na końcu każdego skrzydła było żelazne kółko, przeznaczone do utrzymania nóg człowieka w położeniu horyzontalnem.
Zaledwie mechanik wyszedł, Georgio zamknął się, włożył gorset, rozwinął skrzydła, założył kółka na nogi i położywszy się na brzuchu, próbował wzbić się w powietrze.
Lecz pomimo wszelkich usiłowań, nie mógł wznieść się po nad ziemię.
Po dwóch lub trzech podobnych próbach, posłał znowu po mechanika.
— Mój panie — rzekł do niego — próbowałem twoich skrzydeł, na nic się nie przydadzą.
— Jakieś ich pan próbował?
Georgio opowiedział mu po szczególe potrójne doświadczenie.
Mechanik słuchał go z uwagą, gdy zaś skończył:
— Nie dziwię się temu — rzekł. — Położywszy się na ziemi, nie możesz pan mieć dostatecznej do wzbicia się ilości powietrza; trzeba było panu wejść na zamek Świętego Anioła i ztamtąd odważnie rzucić się w powietrze.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/65
Ta strona została przepisana.