Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/652

Ta strona została przepisana.

to mogło wszakże nastąpić. Wybornie, wybornie, wynalazłem zbrodnię dla siebie, uwiodłem Gerwazę.
Jakób Aubry pospieszył do mieszkania młodej szwaczki; przebiegłszy sześćdziesiąt schodów prowadzących do jej izdebki, wpadł jak bomba i zastał piękną gryzetkę na wpół rozebraną z żelazkiem w ręku, prasującą suknię.
— A! — zawołała pieszczotliwie Gerwaza — jakżeś mnie pan przestraszył.
— Gerwazo, moja Gerwazo — rzekł Jakób Aubry zbliżając się z otwartemi rękami do swojej kochanki. Musisz mi życie ocalić.
— Powoli, powoli mój panie — rzekła Gerwaza zasłaniając się żelazkiem jak puklerzem, czego chcesz odemnie ty latawcze? już trzy dni jak cię nie widziałam.
— Daruj mi Gerwazo, wyznaję żem źle postąpił. Lecz najlepszym dowodem, że cię kocham, jest to, że przychodzę do ciebie by zwierzyć moje nieszczęścia. Gerwazo powtarzam, musisz mi życie ocalić.
— Domyślam się o co rzecz idzie, musiałeś się upić w jakiej szynkowni i zrobiłeś awanturę, gonią za tobą zapewna ażeby zapakować do więzienia; przychodzisz więc prosić biednej Gerwazy