Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/667

Ta strona została przepisana.

zwoicie i godnie, że zuchwały młodzian prosił jej o przebaczenie, jako dowód żalu.
— A! a! — szepnął Aubry.
— A! — powtórzył sędzia.
— Biedna Gerwaza straciła zupełnie głowę, rzekł uczeń do siebie.
— Lecz, czytał dalej pisarz, ten żal był tylko udany, nieszczęściem skarżąca w swej niewinności i prostocie, zawierzyła tej skrusze i pewnego wieczoru nierostropna, przyjęła zaproszenie na wieczerzę, wówczas wspomniany Jakób Aubry domieszał do wody...
— Do wody? — przerwał Jakób.
— Skarżąca zeznała, że nigdy wina nie pija, przeczytał pisarz, wspomniany Jakób Aubry domiesza! do wody jakiś upajający trunek.
— Mości pisarzu — odezwał się Aubry, co to za baśnie czytasz?
— Jestto zeznanie skarżącej.
— Niepodobna — rzekł Jakób.
— Jakto niepodobna, przecież to napisane.
— Czytaj więc pan dalej; zresztą — rzekł do siebie Jakób, im się winniejszym okażę, tem pewniejszym być mogę prędszego połączenia z Askaniem. Niech i tak będzie, żem ją spoił. Słucham dalej.
— Przyznajesz zatem? — zapytał sędzia.