Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/678

Ta strona została przepisana.

przecie mnie opuścić w podobnem położeniu, a przytem mam cię prosić o wielką łaskę.
— Ty?.
— Tak ja, wszakże prawo boskie wyraźnie nakazuje, ażeby się przyjaciele wzajemnie wspierali.
— Przyjaciele?
— Alboż nie jesteś moim przyjacielem? Cóż utwierdza przyjaźń jeżeli nie zaufanie; ja ze swej strony pokładam w tobie zupełne; opowiadam ci wszystko nie tylko co mnie dotyczę ale i innych.
— Czyś kiedy miał powód tego żałować?
— Przyznaję, że z twojej strony niedoznałem zawodu, lecz nie mogę tego powiedzieć o długich. Zresztą szukam kogoś po Paryżu i mam nadzieję, że przy pomocy Boga spotkam go kiedyś.
— Mój drogi — przerwał Marmagne przeczuwając kogo chciał spotkać Aubry — powiedziałem ci, że mi jest bardzo pilno.
— Poczekaj chwilkę, wspomniałem ci iż spodziewam się od ciebie pewnej przysługi.
— Mów prędko.
— Jesteś dobrze widzianym u dworu.
— Tak przynajmniej utrzymują moi przyjaciele.
— Masz więc wpływy?
— Moi przyjaciela mogą się przekonać o tem.