Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/708

Ta strona została przepisana.

— Askanio, Askanio! — zawołał Jakób z rozpaczą, dążysz do twej zguby.
— Przekładam ją nad nikczemny postępek.
— Lecz to nie jest nikczemny postępek, ponieważ Benvenuto bierze wszystko na siebie.
— Posłuchaj mnie Aubry i nie uważaj za złe co ci powiem. Gdyby Benvenuto był w twoim miejscu i powiedział mi: „Pani d’Etampes twoja nieprzyjaciółka kazała cię uwięzić, porwała Blankę i chce ją zmusić do swoich widoków; nie mogę ocalić Blanki jak tylko przez to pismo,” wtedy musiałby mi przyrzec, że go nie pokaże królowi. Lcz tu nie ma Benvenuta, nie mam żadnej pewności, że prześladowanie moje jest dziełem księżnej. Ten list nie byłby w bezpiecznych rękach gdybym go tobie powierzył, przebacz, lecz sam wyznałeś, że jesteś półgłówkiem.
— Przysięgam ci Askanio, że dzień wczorajszy zrobił mnie o dziesięć lat starszym.
— Możesz zgubić to pismo albo też jaki nierozważny użytek z niego uczynisz, w mniemaniu, żeś to zrobił w chwalebnym celu. Nie Aubry, ten list przy mnie pozostanie.
— Ależ mój przyjacielu — zawołał Jakób Aukry — zastanów się, Benvenuto mówił, że to pismo jedynie ocalić cię może!