Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/71

Ta strona została przepisana.

oczy; zdawało mu się, że szamocze się wśród jeziora płomieni.
Nagle przypomniał sobie o pasach skręconego płótna, za pomocą których spuścił się z tarasu.
Zsunął się po belce i pobiegł do miejsca, gdzie je zostawił wiszące; lecz ponieważ bardzo mocno u drugiego końca do cegły je przytwierdził, nie mógł więc ich od niej oderwać.
Benvenuto zawiesił się w rozpaczy u końca tych pasów, ciągnąc ze wszystkich sił i spodziewając się zerwać.
Na szczęście jeden z czterech węzłów, łączących pasy z sobą, rozwiązał się a Benvenuto padł wznak, pociągnąwszy za sobą kawał liny, na dwanaście stóp długiej.
Było to wszystko czego potrzebawał; powsta szybko i pełen nowych sił, wlazł znowu na mur po belce a u jej końca przyczepił pas płótna.
Spuściwszy się po nim, napróżno szukał ziemi pod nogami, lecz patrząc pod siebie ujrzał grunt zaledwie o sześć stóp; puścił więc linę i padł na ziemię.
Wtedy położył się na chwilę.
Był wycieńczony; na rękach i nogach całą skórę miał zdrapaną.
Przez jakiś czas głupowato spoglądał na swoje pokrwawione ciało, lecz w tejże chwili piąta