Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/716

Ta strona została przepisana.

a wiesz pani, że przekładamy miłość, ów skarb nieba, nad wszelkie dostatki ziemskie.
— Tak wiem o tem Askanio, przekładasz ją nad wszystko. Przez chwilę mniemałam, że miłość twoja była pospolitą. Omyliłam się. Teraz przekonywam się — dodała z westchnieniem — że rozłączać was dłużej, byłoby to sprzeciwiać się woli Boga.
— A pani! — zawołał Askanio składając ręce. Bóg dał ci moc połączenia nas... Okaż się wspaniałomyślną i wielką do końca, przyczyń się do szczęścia dwojga młodych ludzi, którzy cię błogosławić będą całe życie...
— Tak — odrzekła księżna — przezwyciężyłam się, tak Askanio gotową jestem zająć się losem waszym, bronić was nawet, lecz niestety w tej chwili może to jest za późno.
— Za późno... co to ma znaczyć? — wołał Askanio.
— Gdyż w tej chwili mogę być sama zgubioną.
— Zgubioną?... z jakiego powodu? Pani!
— Z powodu, że ciebie kochałam.
— Żeś mnie pani kochała... pani zgubioną z mojej przyczyny?
— Tak, z przyczyny mojej nieroztropności mogę być zgubioną; bom pisała do ciebie...