godzina wybiła i spostrzegł, że gwiazdy blednąc zaczynają.
Wstał, lecz gdy wstawał, szyldwach, którego nie spostrzegł a który zapewne wszystko widział, postąpił kilka kroków ku niemu.
Benvenuto poznał, że był zgubiony i że trzeba było zabić go, lub być samemu zabitym. Wyjąwszy więc z za pasa swoje narzędzie, szedł prosto na szyldwacha z miną tak pełną postanowienia, że ten poznał bez wątpienia, iż oprócz człowieka silnego, miałby do zwalczenia jeszcze straszliwą rozpacz.
W istocie, Benvenuto postanowił nie cofać się; lecz nagle żołnierz odwrócił się od niego, jak gdyby go nie widział; więzień zrozumiał co to miało znaczyć.
Pobiegł do ostatniego wału.
Szaniec ten przypierał do fosy i był wzniesiony mniej więcej na dwanaście do piętnastu stóp; podobny skok nie mógł wstrzymać takiego jak Benvenuto Cellini człowieka, tem bardziej, gdy już tak zaszedł daleko; przytem, ponieważ jednę część swoich lin zostawił u cegły, drugą u belki, tak, że nie miał spuścić się po czem a czasu nie było do stracenia, zawiesił się więc rękoma za ogniwo łańcucha i modląc się w myśli, spuścił się na ziemię.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/72
Ta strona została przepisana.