Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/725

Ta strona została przepisana.

Lecz przyznać zarazem musiał, iż o pisarzu jego nie można było podobnież wnioskować.
Jakób Aubry po raz drugi widział razem tych dwóch ludzi, a lubo zakłopotany myślą, o swojem obecnem położeniu, w głębi duszy jego tworzyły się filozoficzne uwagi nad dziwactwem przypadku, który w chwili fantazyi zjednoczył obok siebie dwie istoty różniące się we wszystkiem pod względem moralnym i fizycznym.
Przystąpiono do badania.
Jakób Aubry nic nie skrywał; zeznał bowiem, iż poznawszy w wicehrabim Marmagne szlachcica, który go poprzednio kilkakrotnie zdradził, wyrwał przemocą szpadę paziowi i wyzwał go na pojedynek.
Marmagne przyjął wyzwanie, poczem zaczęli się potykać i wicehrabia upadł.
Zresztą nie wiedział o niczem więcej.
— Więcej nic nie wiesz? nie wiesz nic więcej — powtórzył sędzia dyktując wywód słowny pisarzowi. Do biesa, zdaje się, że nie potrzeba nic więcej, twoja sprawa jasna jak dzień, tem bardziej, że wicehrabia de Marmagne jest jednym z ulubieńców pani d’Etampes i ona to poleciła cię sądowi młodzieńcze.
— Do kata! — odezwał się uczeń cokolwiek zmięszany. Powiedz mi panie sędzio otwarcie,