— Dla czegóż nie?
— Nie zapomnij przyrzeczenia twego młodzieńcze. O! wielu już przed tobą obiecywało mi, lecz jedni poumierali bez testamentu, drudzy zaś niedokładnie wypisali nazwisko moje, „Marek Bonifacy Grimoineau,” z tego powodu zatem musiałem się prawować; nakoniec wielu winowajców i wielkich złoczyńców na słowo honoru nawet ułaskawiono; słowem, nie miałem dotąd szczęścia i zacząłem już rozpaczać, gdy w tem Opatrzność zesłała mi ciebie.
— Bardzo dobrze panie pisarzu — przerwał uczeń, tym razem możesz być pewny jeżeli mnie powieszą, że życzeniu twemu stanie się zadość.
— Będziesz powieszony... będziesz... nie ma wątpliwości.
— Idziemy mości Grimoineau — rzekł sędzia.
— Jestem gotów panie sędzio... a więc zgoda panie studencie?
— Bądź spokojny.
— Słowo honoru?
— Słowo studenta.
— No!... — pomruknął pisarz oddalając
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/730
Ta strona została przepisana.