Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/733

Ta strona została przepisana.

— Czy ty żądałeś księdza? — zapytał.
— Tak jest — odpowiedział Jakób.
— Niech mnie dyabli porwą jeżeli wiem co im z tego przyjdzie, że się nagadają z mnichem — pomruknął dozorca, lecz to wiem tylko, że człowiek wytchnąć nie może ani na chwilę. Wejdź ojcze — rzekł usuwając się księdzu, i śpiesz się proszę.
Poczem zamknął drzwi mrucząc ciągle, pozostawiwszy więźnia z kapłanem.
— Więc ty ranie żądałeś mój synu?
— Tak mój ojcze — odpowiedział Aubry.
— Pragniesz się spowiadać?
— Jeszcze nie... mój ojcze, gdyż chciałbym poprzednio zasięgnąć twej rady względem pewnej okoliczności, dotyczącej mego sumienia.
— Mów synu — odpowiedział ksiądz siadając na ławce — jeżeli moje słabe światło może cię na dobrą drogę skierować...
— Właśnie też dla zasięgnięcia rady wezwałem cię ojcze.
— Słucham cię zatem.
— Mój ojcze — rzekł Aubry — jestem wielkim grzesznikiem.
— Niestety — odezwał się kapłan — szczęśliwy przynajmniej ten, który to poznał.
— Lecz nie dość na tem, że sam grzeszy-