Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/741

Ta strona została przepisana.

Tam spostrzegłszy okna gotyckie kaplicy, domyślił się o co idzie.
Ksiądz stał przy ołtarzu, niewiasta czekała w kruchcie; a tą niewiastą, była Gerwaza.
W środku kaplicy stał komendant zamku Chatelet.
— Żądałeś przed śmiercią przywrócić honor tej młodej panience — rzekł komendant; żądanie było słuszne, otrzymałeś zezwolenie.
Zaćmiło się w oczach Jakóba, lecz w tej chwili dotknąwszy ręką listu księżnej d’Etampes, odzyskał odwagę.
— O! mój biedny Jakóbie — zawołała Gerwaza rzucając się w objęcia ucznia, któżby powiedział, że ta chwila tak pożądana dla mnie wybije w podobnej okoliczności.
— Cóż chcesz droga Gerwazo — zawołał uczeń ściskając Gerwazę; Bóg wie kogo ma karać kogo nagradzać; poddajmy się Jego świętej woli.
Poczem rzekł ciszej, wsuwając jej w rękę pismo księżnej d’Etampes.
— Do rąk własnych Benvenuta.
— Hę — pomruknął komendant zbliżając się do nowożeńców — co takiego?
— Mówiłem Gerwazie, że ją kocham.
— Według wszelkiego prawdopodobieństwa