— Bardzo dobrze.
W poniedziałek Benvenuto kazał włożyć posąg na wóz a sam wsiadłszy na konia, postanowił mu towarzyszyć, obawiając się ażeby w drodze nie zdarzył się jaki przypadek.
W środę o dziesiątej stanął w Fontainebleau.
Zaledwie Benvenuto przestąpił próg galeryi, w której jego Jowisz miał być ustawiony, przekonał się jaki cios mu zagraża i z czyjej ręki zadany.
Ta galerya jaśniejąca malowidłami Rossa, które same przez się mogły odwrócić uwagę od wszelkiego arcydzieła, przyozdobioną została jeszcze od trzech dni posągami nadesłanemi z Rzymu przez Primaticcia; były tam bowiem nagromadzone cuda starożytnej rzeźby, uświęcone uwielbieniem i podziwem dwudziestu wieków, wyzywając niejako wszelkie porównanie i współzawodnictwo.
Ariadna, Wenus, Herkules, Appolo, Jowisz nawet, wielki Jowisz Olimpijski, owe postacie idealne, pomysły geniuszu, wieczności z bronzu, tworzyły niejako nadludzki sobór, do którego zbliżenie się było świętokradztwem, jako do najwyższego trybunału, którego wyroku winien się obawiać każdy artysta.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/757
Ta strona została przepisana.