Starał się w prawdzie ustawić Jowisza w najkorzystniejszym punkcie, lecz zarazem zauważył, że przy zmroku posąg wyda się miernie, a w nocy zupełnie straci na wartości.
Nienawiść księżnej obliczyła równie trafnie jak nauka rzeźbiarza; odgadła ona w tysiąc pięćset czterdziestym roku jedyny rodzaj krytyki dziewiętnastego wieku.
Benvenuto przyglądał się z rozpaczą zchodzącemu z widnokręgu słońcu, badając z chciwością wszelki szmer zewnątrz pochodzący; lecz oprócz służby zamkowej, nie było widać nikogo.
Wybiła trzecia; wtedy zamiar księżny okazał się widocznym a wypadek jego nieomylnym.
Benvenuto pognębiony padł na fotel.
Wszystko było stracone, a naprzód jego sława.
Gorączkowa walka jaką przebył, co go mało życia nie pozbawiła, a o której już zapomniał, bo miała mu zapewnić tryumfy, teraz zaś zamieniła się w zawstydzenie.
Przypatrywał się smutnie posągowi, któren cienie zmroku zaczynały ogarniać, przez co rysy onego stawały się niewyraźnemi.
W tem przyszła mu myśl z nieba zesłana, powstał, przywołał małego Jasia, którego wziął z sobą i wyszedł spiesznie.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/760
Ta strona została przepisana.