Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/775

Ta strona została przepisana.

Katarzyny, lecz z wielkiem zadziwieniem Celliniego, który jednego słowa ani poruszenia nie stracił, Katarzyna się oparła.
— I cóż! — zawołał Pagolo, czy długo ten kaprys trwać będzie?
— Posłuchaj mnie Pagolo — rzekła Katarzyna smutnym głosem, który przeniknął do głębi serce Celliniego, wiem o tem dobrze, że skoro kobieta raz ulegnie mężczyznie, nie ma prawa okazywać się surową; lecz jeżeli ten dla którego okazała słabość jest szlachetnym człowiekiem, jeżeli ma powie szczerze, że straciła wówczas zmysły, że się uwodziła tylko, wtedy obowiązkiem jest tego człowieka, wierzaj mi, nie nadużywać jej położenia. Mówię to dla tego Pagolo, że ci uległam nie z miłości, bo kochałam innego, kochałam Celliniego. Pogardzaj mną, masz do tego prawo i powinieneś nawet pogardzać, lecz posłuchaj i nie dręcz mnie więcej.
— Wybornie — rzekł Pagolo, w istocie rada twoja jest zbawienną; oczekując długo na to co mi dziś wyrzucasz, sądzisz iż uwolnię cię od zobowiązań jakie względem mnie zaciągnęłaś i własnej woli? Nie. A gdy pomyślę, że ten opór pochodzi z głupiego przywiązania jakowe znów się w tobie odezwało do Benvenuta, do człowieka, który mógłby być ojcem naszym, do człowieka