ruszeniem, poruszeniem niecofnionem jakby wyciągnął posąg spiżowy swą ręką, usunął biedną dziewczynę.
Benvenuto postępował ciągle ku Pagolowi.
Wtedy mistrz przystąpiwszy do niego, przyłożył mu sztylet do szyi.
— Poleć duszę twoję Bogu — rzekł — masz pięć minut czasu.
— Łaski! — zawołał Pagolo głosem rozpaczy, nie zabijaj mnie! łaski!
— Jakto? — zawołał Cellini — ty znając mnie dobrze, uwiodłeś kobietę, która do mnie należała; dowiedziałem się o wszystkiem, tak, wszystko odkryłem i ty się spodziewasz, że ci przebaczę. Żartujesz Pagolo!..
Benvenuto roześmiał się po tych wyrazach, lecz śmiechem tak okropnym i przejmującym, że Pagolo poczuł drżenie w szpiku kości swoich.
— Mistrzu — zawołał, poczuwszy ostrze sztyletu na szyi; to nie ja lecz ona była przyczyną mej zdrady.
— Zdrada, podłość i potwarz! Wykonam kiedyś grupę z tych trzech potworów — rzekł Benvenuto — będzie to obrzydły widok! Czyli zapomniałeś, że tu byłem i wszystko słyszałem.
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/780
Ta strona została przepisana.