Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/796

Ta strona została przepisana.

— To ten sam biedny więzień, o ułaskawienie którego prosiłaś pani króla wraz ze mną.
— Jakże byłam szaloną! — szepnęła księżna przygryzając usta. Poczem spojrzawszy śmiało na Benyenuta, rzekła:
— Pod jakiemiż warunkami będę mieć zwrócone to pismo?
— Zdaje się, że dałem je pani poznać.
— Nie mam daru odgadywania.
— Będziesz pani prosić króla o rękę Blanki dla Askania.
— Dość tego, — odrzekła śmiejąc się z wysileniem — znasz pan bardzo mało księżnę d’Etampes mości złotniku, gdy mniemasz, że jej miłość ulegnie pogróżkom.
— Nie zastanowiłaś się pani nad odpowiedzią.
— Powtórzę ją jeżeli zechcesz.
— Dozwól mi pani usiąść bez ceremonii i pomówić chwilę bez ogródek — rzekł Bnvenuto z poufałością właściwą wyższym ludziom. — Jestem tylko prostym rzeźbiarzem a pani znakomitą księżną; lecz dozwól mi powiedzieć, że pomimo różności naszego położenia, jesteśmy zdolni porozumieć się wzajemnie. Nie przybieraj pani tonu monarchini, bo to na nic się ze mną nie przyda; nie mam bynajmniej zamiaru ubliżać pani, lecz