Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/814

Ta strona została przepisana.

— Ja? — zawołał król.
— Teraz zaś są w ręku pani de Poitiers.
— W mojem ręku?
— Tak — odpowiedział Benvenuto, który wśród nienawiści i przerażenia dwóch najznakomitszych dam w świecie, zachował krew zimną i przytomność umysłu. — Tak, gdyż te dowody mieszczą się w lilii.
— W tej lilii! — zawołał król, odbierając kwiat z rąk Dyany i przyglądając się klejnotowi z uwagą, w której zamiłowanie sztuki nie miało żadnego udziału.
— W tej lilii?
— Tak Najjaśniejszy Panie — odpowiedział Benvenuto. Wiesz pani równie dobrze jak ja, dodał zwracając się do księżnej ledwo oddychającej.
— Ułóżmy się — szepnęła z cicha księżna. Blanka nie poślubi d’Orbeca.
— To nie dość — odpowiedział podobnież Benvenuto — potrzeba ażeby Askanio poślubił Blankę.
— Nigdy! — zawołała pani d’Etampes.
W tymże czasie król obracał w ręku kwiat z gniewem, nieśmiejąc jednakże objawić tego otwarcie.
— Dowody są w tej lilii.