Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/821

Ta strona została przepisana.

Woźny zawołał: Król idzie.
Franciszek I-szy wszedł podając rękę Dyanie de Poitiers, za nimi postępował Benvenuto podpierając jedną ręką księną d’Etampes a drugą Askania, oboje byli nadzwyczaj bladzi.
Na oznajmienie woźnego wszyscy dworzanie zwrócili uwagę na drzwi i przez chwilę zdumieli z zadziwienia, na widok tej szczególnej grupy.
Blanka bliską była omdlenia.
Zadziwienie zwiększyło się gdy Franciszek I-szy puszczając przed siebie rzeźbiarza — odezwał się donośnym głosem:
— Mistrzu Benvenuto, zajmiesz na czas niejaki nasze miejsce, gdyż nadaję ci moję władzę; mów jakbyś był królem i niech ciebie słuchają jak mnie samego.
— Nie obawiasz się Najjaśniejszy panie — odpowiedział złotnik, ażebym zastępując Waszą królewską mość nie stał się nazbyt wspaniałym.
— Dość tego — odpowiedział z uśmiechem Franciszek — wspaniałość okazana przez ciebie będzie dla mnie pochlebstwem.
— Jeżeli tak Najjaśniejszy panie, jestem spokojny, gdyż będę wynosił ciebie pod niebiosa o ile zdołam. A więc moi panowie, pomnijcie na to, iż król przemawia przez moje usta. Panowie