Benyenuto zadrżał z radości; ta kobieta była sądząc z jej kształtów, ideałem jakiego szukał.
Szedł więc za nią.
Dziewczyna udała się przez wzgórze Orties, około kościoła Ś-go Honoryusza i weszła na ulicę Pelikana.
Przybywszy tam, obejrzała się dla przekonania, czy nieznajomy ciągle idzie za nią a ujrzawszy Benvenuta o kilka kroków za sobą, popchnęła prędko drzwi jednego z domów i zniknęła.
Benvenuto przystąpił do tych drzwi i popchnął je także; drzwi ustąpiły natychmiast i zdołał zobaczyć jeszcze na zakręcie schodów oświeconych dymiącą lampą, koniec sukni dziewczyny.
Przybył na pierwsze piętro; drzwi prowadzące do pokoju były uchylone i w tym pokoju spostrzegł tę, za którą się uganiał.
Nie tłómacząc jej powodu swoich artystycznych odwiedzin, nie przemówiwszy nawet ani słowa, Benvenuto chcąc się zapewnić czy kształty ciała odpowiadały rysom twarzy, obszedł w koło dwa lub trzy razy zdziwioną dziewczynę, która machinalnie była mu posłuszną.
W modelu, który Benvenuto miał przed oczyma, było mało Cerery, jeszcze mniej Dyany, lecz za to wiele bardzo Erygony.
Wówczas mistrz postanowił co ma czynić;
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/83
Ta strona została przepisana.