Następnie długo rozmawiał z artystą, pytał go gdzie miał swoję pracownię, czy mu była dogodną i czy zawierała wiele pięknych rzeczy, wreszcie pożegnał Benvenuta Cellini, obiecując mu odwiedzić go kiedy niespodzianie, nie uprzedzając o swojej bytności.
Oto wszystko co zaszło do chwili rozpoczęcia tej historyi; Benvenuto pracował, Katarzyna śpiewała, Askanio marzył a Pagolo modlił się.
Nazajutrz po tym dniu, w którym Askanio powrócił tak późno, a to z powodu wycieczki w okolice pałacu Nesle, usłyszano głośne pukanie do bramy.
Pani Ruperta powstała natychmiast chcąc otworzyć, lecz Katarzyna wyprzedziła ją i w dwóch skokach była już na dziedzińcu.
W chwilę potem usłyszano jej wołanie, na w pół z radością na w pół z przelęknieniem.
— O! mój Boże, mistrzu! to król we własnej swojej osobie, przybywa odwiedzić twoję pracownię!...
I biedna Katarzyna, zostawiając za sobą otworem wszystkie drzwi, wpadła blada i drżąca do sali, w której Benvenuto pracował pośród swoich uczniów i czeladzi.