ła starożytności, lecz nic nie sprawiło na mnie większego wrażenia. Czy widzisz Małgorzato, to piękne dziecię, ukryte wśród kwiatów i tę jego małą nóżkę zawieszoną w powietrzu; jak to wszystko jest żywe, wdzięczne i piękne!
— Mój wielki królu — zawołał Benvenuto — inni mi pochlebiali, lecz ty mnie pojmujesz!
— Cóż więcej mi jeszcze pokażesz? — rzekł król z rodzajem chciwości.
— Oto medal przedstwiający Ledę z łabędziem, zrobiony dla kardynała Gabryela Cesarini. Oto pieczątka, na której wyryłem Świętego Jana i Świętego Ambrożego; oto relikwiarz, emaliowany przezemnie.
— Jakto! bijesz więc medale? — spytała pani d’Etampes.
— Jak Cavadone z Medyolanu.
— I emaliujesz na złocie? — spytała Małgorzata.
— Jak Amerigo z Florencyi.
— Bytujesz pieczęcie? — spytała Katarzyna.
— Jak Lantizco z Peruzy. Sądzisz więc pani, że mój talent ogranicza się na drobnych klejnotach złotych i wielkich sztukach srebrnych? Wszystkiego umiem po trosze dzięki Bogu. Jestem niezłym inżenierem i dwa razy Rzym ocaliłem. Potrafię dosyć dobrze złożyć sonet, niech
Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/94
Ta strona została przepisana.