Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/105

Ta strona została przepisana.

— Jesteś pan pewny, że żaden z jego przyjaciół nie zechce się nim zajmować?
— Nie mam przyjaciół, Różo; jedyna istota, która była do mnie przywiązana, jest to moja mamka. Ta biedna kobieta, Zug, jestem pewny, że nie robiłaby żadnych kroków podstępnych, przyszłaby tylko może z płaczem do twego ojca lub do ciebie i powiedziałaby: „Drogi panie lub panienko, moje dziecko jest tutaj, widzicie rozpacz moją, pozwólcie mi go widzieć przez godzinę tylko, a ja będę za was prosić Boga przez całe życie“. Tak, jestem pewny, że oprócz dobrej Zug nie mam nikogo.
— A więc ten człowiek musi mieć mnie na widoku; co mnie zaś w tem przekonaniu utwierdziło, to ta okoliczność, że gdy wczoraj byłam w ogrodzie i grabiłam zagon, w którym mam zasadzić twój nasiennik, spostrzegłam cień człowieka, który się przesuwał poza drzewami. Udałam, że nie zwracam na niego uwagi, poznawszy naszego zwykłego gościa. Ukrywszy się, jak mu się przynajmniej zdawało, przypatrywał się z zajęciem mojej robocie, nie spuścił ze mnie wyroku; zdawał się mnie pochłaniać swemi oczyma.
— Oh! on jest bezwątpienia zakochany — mówi Korneljusz — czy on młody, dorodny?
I spojrzał z obawą na Różę, oczekując niecierpliwie jej odpowiedzi.
— Młody, dorodny — powtarza Róża ze śmiechem. — Twarz jego obrzydliwa, zgarbiony, ma blisko 50 lat i nigdy nie śmie spojrzeć śmiało w oczy, ani mówić głośno.
— Jak się nazywa?
— Jakób Gisel.
— Nie znam go.
— Widzisz więc, że nie dla ciebie tu przychodzi.
— On ciebie kocha, nie masz wątpliwości; kto ciebie widzi, nie może być obojętnym; a ty, Różo, mogłabyś go kochać?
— Co za pytanie!
— Czy chcesz mnie uspokoić, Różo?
— Czegóż więc będziesz wymagał?
— A więc teraz, gdy już nieźle czytasz, będę pisywał do ciebie o mojej zazdrości i troskach, wynikających z naszego rozłączenia.
— Będę czytać, jeżeli będziesz pisał wyraźnie.