Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/126

Ta strona została przepisana.

— Mam tylko zdać panu sprawę o jego tulipanie, który jest wyłącznym przedmiotem jego zajęcia.
Róża wymówiła te słowa z lodowatą oziębłością, która dotknęła żywo Korneljusza.
Zagorzały tulipanista nie pojął, co ukrywa pod zasłoną obojętności biedne dziecię, walcząc ze swym współzawodnikiem, czarnym tulipanem.
— Ah! — mówi Korneljusz — czy jeszcze mi o tem wspominasz? Czyliż ci nie mówiłem, Różo, że tylko o tobie myślę, że tęsknię za tobą, że ciebie mnie tylko brakuje, ciebie jedynie, która przez swoją nieobecność odejmujesz mi powietrze, światło, dzienne życie...
Róża uśmiechnęła się melancholijnie.
— Ah! gdybyś pan wiedział, na jakie niebezpieczeństwo narażony był jego tulipan!
Korneljusz zadrżał i dał się ułowić w zastawione sidła, jeżeli to był podstęp dziewicy.
— Na jakie niebezpieczeństwo — zapytuje z drżeniem.
Róża spojrzała na niego ze słodkiem współczuciem, uczuła bowiem, że to, czego, ona po nim wymagała, przechodziło jego i że potrzeba mu było wybaczyć słabości jego.
— Tak, odgadłeś pan trafnie; ten, którego uważałam za mego wielbiciela, pan Jakób, odwiedzał nas w innym zamiarze.
— W jakimże przecie?
— On chciał wykraść tulipan.
— Oh! — zawołał Korneljusz, blednąc bardziej, niż zbladł przed dwoma tygodniami; gdy mu Róża oznajmiła, iż Jakób bywa u ojca w zamiarze jej poślubienia.
Róża dostrzegła to, a Karneljusz wyczytał z jej twarzy, że pomyślała to, cośmy napisali.
— Oh! przebaczysz mi, Różo, bo znam twoją dobroć serca. Bóg obdarzył ciebie myślą, rozsądkiem, nakoniec siłą moralną do oparcia się, lecz biedny mój tulipan jaką ma obronę?
Róża, nic na to nie odpowiedziawszy, dalej mówi:
— Od chwili, gdy ten człowiek, który mnie śledził, zaczął niepokoić pana, niepokoił i mnie nierównie więcej. Postąpiłam więc tak, jak mi pan zaleciłeś, nazajutrz po tym dniu, w którym widzieliśmy się po raz ostatni i w którym mi mówiłeś...