Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/137

Ta strona została przepisana.

— Tak prosto, jak trzcina fryzyjska.
— Jak wysoka?
— Na dwa cale najmniej.
— Oh! Różo! teraz trzeba o niej mieć staranie, a przekonasz się, że szybko rosnąć będzie.
— Czyliż można mieć większe staranie, niż ja mam; myślę tylko o tem.
— O moim tulipanie? Różo... to ja nawzajem będę mu zazdrościł.
— Wiesz przecie, że myśleć o twym kwiecie, to jest myśleć o tobie. Prawie ciągle patrzę na niego. Widzę go z łóżka i za przebudzeniem jest to pierwszy przedmiot, który mój wzrok napotyka, również, jak zasypiając jest ostatni. We dnie siadam przy nim i zajmuję się robotą, bo odkąd jest w moim pokoju nie opuszczam go.
— Masz słuszność, Różo, to stanowi twój posag.
— Tak... i dzięki temu będę mogła poślubić młodzieńca 28-letniego, którego pokocham.
— Cicho bądź, złośliwa.
I Korneljusz pochwycił paluszki dziewicy, co jeżeli nie zmieniło przedmiotu rozmowy, to przynajmniej milczenie ją zastąpiło.
Tego wieczoru był Korneljusz najszczęśliwszy z ludzi. Róża pozostawiła mu rączkę tak długo, dopóki zechciał i mógł dowolnie mówić o tulipanie.
Od tego czasu codziennie widoczniejsze się stawały postępy wzrostu łodygi tulipanu i miłości młodych ludzi. Dziś bowiem ukazał się listek, jutro drugi, a nakoniec kwiat się zawiązał.
Na tę wiadomość radość Korneljusza objawiła się w wysokim stopniu i zapytania jego szybko następowały, świadcząc o ważności, jaką do odpowiedzi na nie przywiązywał.
— Zawiązał się kwiat?
— Tak — odpowiada Róża.
Korneljusz zachwiał się na nogach i zmuszony był oprzeć się o kratę otworu.
— Ah, Boże... — zawołał — czy owal jest foremny? walec pełny? listki otaczające kielich czy są pięknej zieloności?
— Owal ma blisko cal wysokości i zakończony ostro jak koniec igły, walec rozłożysty przy podstawie, listki zaczynają się otwierać.