Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/142

Ta strona została przepisana.

zaczyna pojmować słabość kochanka, jeżeli nie może do niej przywyknąć.
— Powracam więc do tulipanu, panie van Baerle i skoro otworzy się zawiadomię ciebie, poczem wysyłam gońca.
— O Różo! nie wiem z jakim cudownym tworem nieba lub ziemi mogę porównać ciebie.
— Porównaj mnie do czarnego tulipanu, panie Korneljuszu, i to mi będzie bardzo pochlebnem, ręczę ci. Do widzenia zatem, panie!
— Oh! nie powiesz-że przynajmniej mój przyjacielu?
— Dowidzenia, mój przyjacielu — powtarza dziewica cokolwiek pocieszona.
— Powiedz, mój kochany przyjacielu.
— Oh! mój przyjacielu.
— Kochany, Różo, oh! błagam cię powtórz — mój kochany przyjacielu.
— Kochany przyjacielu, tak kochany przyjacielu — powtarza Róża drżąca, upojona szałem radości.
— A więc, Różo, powiedziałaś mój kochany, dodaj szczęśliwy, tak szczęśliwy, jak żaden śmiertelnik pod słońcem. Brakuje mi tylko jednej rzeczy.
— Jakiej?
— Twojej buzi, buzi świeżej, różanej, gładkiej jak brzoskwinia. Oh! tak Różo, lecz pragnę jej z własnej twej woli, nie przypadkowo lub podstępnie. — Różo i cóż?
Prośbę swoją zakończył westchnieniem i napotkał usta dziewicy nie przypadkowo lub podstępnie, lecz jak w sto lat później St. Preux napotkał usta Julji.
Róża uciekła.
Korneljusz pozostał długo z twarzą przyłożoną do otworu, dusza jego osiadła na ustach.
Przepełniony radością, otworzył okno i przypatrywał się z sercem brzemiennem zadowoleniem, błękitowi widnokręgu oświetlonego promieniami księżyca, srebrzącego wody dwóch rzek z pośród wypływających wzgórków. Napawał płuca świeżym i wolnym powietrzem, umysł pocieszającemi myślami, duszę z wdzięcznością z religijnym uwielbieniem.
— Oh! ty zawsze tam jesteś obecnym Wielki Boże! — zawołał pochylając swe czoło, mając oczy zwrócone na gwiazdy — przebacz mi, że zwątpiłem o Twej wszech — mocności przed kilku dniami; ukrywałeś się przede mną