Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/143

Ta strona została przepisana.

w ciemności chmur i przez chwilę przestałem widzieć Ciebie, Boże dobry, wieczny, miłosierny Panie! Lecz dziś, tego wieczora, tej nocy, oh! widzę Ciebie w zwierciadle niebios twoich, a szczególniej w zwierciadle serca mego.
Wyleczony był biedny chory: był wolny biedny więzień.
Większą część nocy Korneljusz spędził na wyglądaniu oknem, przysłuchując się jednakże uchem skierowanem do drzwi, jednocząc wszystkie zmysły w jednym albo raczej we dwóch: wzroku, i słuchu.
Patrzył w niebo, przysłuchiwał się ziemi.
Od czasu do czasu powtarzał, obracając się ku drzwiom:
— Tam — mówi — jest Róża, Róża podobnież jak ja czuwająca, jak ja oczekująca uroczystej chwili. Tam pod jej okiem jest kwiat tajemniczy, który żyje, roztwiera się, być może, iż teraz Róża dotyka delikatnej łodygi swemi pulchnemi rączkami.
— Oh! Różo! ostrożnie jej dotykaj. Być może, iż zbliża swoje usta do kielicha kwiatu.
— Oh! ostrożnie z nim, Różo, bo twoje usta są gorejące. Być może, iż w tej chwili to co jest mi najmilszem w życiu pieści się wzajemnie.
Wtem dostrzegłszy, iż gwiazda zajaśniawszy żywszym blaskiem przebiegała po przestrzeni widnokręgu dążąc z południa w kierunku Löwensteinu, Korneljusz zawołał:
— Ah! otóż Bóg zsyła duszę memu kwiatu.
I gdy to mówił, zdawało mu się słyszeć w sieni lekki krok jakby sylfidy, szum sukni podobny do poruszeń skrzydeł, nakoniec głos dobrze mu znany:
— Korneljuszu, mój przyjacielu! mój kochany i szczęśliwy przyjacielu! chodź prędzej, chodź! van Baerle jednym skokiem stanął od okna do drzwi. Tym razem usta jego napotkały drżące usta Róży, która wśród pocałunku mówiła mu:
— Otworzył się... jest czarny... patrz.
— Co mówisz patrz — zawołał oddalając usta swoje od ust dziewicy.
— Tak, patrz... naraziłam się na małe niebezpieczeństwo, ażeby sprawić ci wielką rozkosz; otóż go masz!
I jedną ręką podniósłszy do wysokości otworu małą ślepą latarkę, której skrzydła otworzyła, w drugiej trzymała cudowny tulipan.
Kornejusz wykrzyknął, bliski omdlenia.