Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/185

Ta strona została przepisana.

— Lepszym?
— Tak.
— Z powodu?
— Bardzo prostego.
— Ciekawy jestem tego.
— Ty mniemasz, że przynosząc mi zły chleb sprawiasz mi przykrość?
— Nie omyliłeś się, bo nie myślę ci robić przyjemności.
— A więc ja, który jestem czarownikiem, jak ci wiadomo, przemieniam twój zły chleb na najsmaczniejszy, daleko lepszy od najwyborniejszego ciasta; a wtedy doznaję podwójnej przyjemności, raz że się nasycę podług upodobania, a powtóre, że sobie z ciebie żartuję.
Gryfus zaryczał z gniewu i zawołał:
— Przyznajesz zatem, żeś czarownik...
— Nie szczycę się tem przed światem, że nim jestem, bo to mogłoby mnie zaprowadzić na stos jak Gaufreda, albo Urbana Grandier; lecz we cztery oczy można się przyznać do wszystkiego.
— To dobrze, dobrze — odpowiada Gryfus — lecz powiedz mi to, czy czarownik, który umie z czarnego chleba przemienić w biały, potrafi również z niczego go zrobić?
— Co? — zapytuje Korneljusz.
— Czy czarownik mówię nie umrze z głodu, jeżeli przez tydzień nie przyniosą mu choć najgorszego chleba.
Korneljusz zbladł.
— I to się zacznie od dzisiaj. Jeżeliś taki sławny czarownik, przemieniajże sprzęty będące w tej izbie na chleb; a ja tymczasem oszczędzać będę 18 groszy dziennie, które są mi wyznaczone, ażebym ciebie żywił.
— Lecz to byłoby morderstwo! — zawołał Korneljusz w perwszej chwili trwogi, którą łatwo wyobrazić sobie można na wspomnienie podobnego rodzaju śmierci.
— Wybornie — mówi żartobliwym tonem Gryfus — ponieważ jesteś czarownikiem, powinieneś sobie zaradzić.
Wkrótce powrócił Korneljusz do dawnego humoru i wzruszając ramionami zapytuje Gryfusa:
— Słuchajże mnie teraz... czy przypominasz sobie, że miałem u siebie gołębie?
— I cóż?
— Wszak to smaczne pożywienie z gołębi nieprawdaż?