Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/194

Ta strona została przepisana.

znów pisać, powstała z miejsca rozumiejąc, iż niestosownie postąpiła.
Książę kończył swoje pismo.
W tymże czasie chart zbliżył się do Róży, łasił się.
— Ah, ah, — mówi Wilhelm — widać, że poznał swoją rodaczkę.
Poczem, zwracając się do Róży, z badawczem spojrzeniem, odzywa się:
— Moja córko — jesteśmy sami, możemy więc pomówić otwarcie.
Książę miał lat dwadzieścia trzy, Róża osiemnaście, właściwiej przeto byłoby, gdyby ją nazwał siostrą.
Róża drżała, pomimo, że w powierzchowności księcia malowała się łagodność i dobre usposobienie.
— Cóż W. K. Mość rozkaże?
Wszak masz ojca w Löwenstein?
— Tak, M. Książę.
— Czy kochasz go bardzo?
— Przyznaję, że nie kocham go tak, jak powinnam kochać.
— To źle moje dziecię nie kochać ojca, lecz to dobrze mówić prawdę swemu księciu.
Róża spuściła oczy.
— Z jakiej przyczyny nie kochasz ojca twego?
— Mój ojciec jest złym.
— W jaki sposób okazuje złość swoją?
— Mój ojciec źle się obchodzi z więźniami.
— Ze wszystkimi?
— Ze wszystkimi.
— Lecz głównie, czy nie to jest przyczyną twej niechęci ku niemu, że postępuje zbyt surowo z jednym?
— Mój ojciec uwziął się szczególniej dokuczać panu van Baerle, którego...
— Który jest twoim kochankiem.
— Róża cofnęła się o krok.
— Którego kocham — odpowiedziała z dumą.
— Od jak dawna?
— Od chwili jak go poznałam.
— Kiedyż to było?
— Było to nazajutrz po okropnem morderstwie popełnionem na osobach Jana i Korneljusza Witt.