Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/206

Ta strona została przepisana.

Statuder kazał się zatrzymać swemu pojazdowi.
Woźnica stanął o sześć kroków od karety, w której siedział van Baerle.
— Cóż to znaczy? — zapytuje książę oficera, który na pierwszy rozkaz Statudera wyskoczył z karety i z uszanowaniem zbliżał się do stopnia pojazdu księcia.
— Jest to więzień stanu, którego z rozkazu W. K. Mości zabrałem ze sobą z Löwenstein i przywiozłem do Harlem.
— Czegóż on chce?
— Prosił mnie usilnie, ażeby się zatrzymać przez chwilę.
— Ażeby się przypatrzeć czarnemu tulipanowi — zawołał van Baerle, składając ręce — a potem jak go zobaczę, gdy sprawdzę to co mam w myśli... niechaj umrę, jeżeli taka jest wola W. K. Mości... lecz dozwól mi książę przed śmiercią błogosławić twoje imię, jeżeli zadość uczynisz mej prośbie i dozwolisz, ażeby moje dzieło nie zaginęło na zawsze.
Był to ciekawy widok tych dwuch ludzi naprzeciw siebie wyglądających z drzwiczek, otoczonych strażą; jeden wszechwładny, drugi więzień, jeden bliski tronu, drugi bliski śmierci.
Wilhelm obojętnie patrzał ma Korneljusza i słuchał prośby jego.
Poczem — odzywając się do oficera — mówi:
— To jest więzień, który chciał zabić dozorcę w Löwenstein.
Korneljusz westchnął i spuścił głowę. Jego łagodne oblicze zmieniło się i bladło jednocześnie. Te słowa księcia wszechwładnego, który już był zawiadomiony o zbrodni jego, zapowiadały mu nietylko karę nieodwołalną, lecz nawet odrzucenie prośby jego.
Nie śmiał zaprzeczać ani się usprawiedliwiać; książę widział w nim uosobienie rozpaczy niemej i dotkliwej, którą serce wzniosłe i umysł jego niepospolity zdolne były ocenić.
— Możesz mu pozwolić wysiąść — mówi Statuder — niech się przypatrzy czarnemu tulipanowi, w istocie warto go widzieć raz w życiu.