Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/56

Ta strona została przepisana.

mógł zrządzić nasiennikom, nie zaś wskutek obawy wyskoczenia, zawołał:
— Nigdy tego nie uczynię.
I cofnął się o parę kroków.
W tej chwili dały się widzieć na schodach halabardy żołnierzy.
Mamka wzniosła ręce do nieba.
Co się tyczy Korneljusza, należy przyznać nie na pochwałę jego jako człowieka, lecz tulipanisty, że zajęty był wyłącznie swojemi nieocenionemi nasiennikami.
Szukał wzrokiem papieru, w którym mógłby je zawinąć i spostrzegłszy ćwiartkę biblji złażoną przez Kraekego na stole, wziął ją i nie przypominając sobie skąd się wzięła, tak dalece był zmieszanym, że złożył z niej trąbkę i wpuścił w nią nasienniki, poczem schował za piersi.
Niebawem ukazał się urzędnik, a za nim żołnierze.
— Czy pan jesteś Korneljuszem van Baerle? — zapytuje go pomimo, że znał go bardzo dobrze, lecz w tym wypadku stosował się ściśle do przepisów prawa.
— Ja nim jestem — odpowiada Korneljusz, kłaniając się — zresztą wiesz pan o tem dobrze.
— A więc wydaj mi pan buntownicze papiery, które masz u siebie.
— Papiery butownicze! — zawołał Korneljusz zdziwiony.
— Oh! nie udawaj zdziwionego.
— Przysięgam panie van Spennen — odpowiada Korneljusz, że zupełnie nie wiem o co rzecz idzie.
— A więc naprowadzę pana na drogę — mówi sędzia — wydaj nam papiery, które zdrajca Korneljnsz de Witt złożył u ciebie.
Korneljusz przypomniał sobie tę okoliczność.
— Oh! oh! zdaje mi się, że teraz zrozumiałeś o co rzecz idzie.
— Tak jest, lecz pan mówisz o buntowniczych papierach, a ja nie mam podobnych.
— Więc zaprzeczasz?
— Bezwątpienia.
Urzędnik sądowy obejrzał się, chcąc objąć wzrokiem całą szuszannię.
— Jaka część domu pańskiego zowie się suszarnią?
— Jest to właśnie ta, gdzie jesteśmy.