Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/96

Ta strona została przepisana.

— Jakto droga Różo, więc myślałaś o mnie przed odebraniem listu... i pragnęłaś być przy mnie?
— Czy myślałam!... odpowiada Róża głosem miłości zwyciężającym wstydliwość dziewiczą — o tem tylko myślałam.
I w tej chwili Róża była tak piękna, że Korneljusz powtórnie dotknął czołem i ustami kratę drzwiczek, zapewnie dla podziękowania dziewicy.
Róża znów się cofnęła.
— W istocie, mówi z zalotnością właściwą każdej młodej dziewczynie — bardzo często żałowałam, iż nie umiem czytać, lecz nigdy nie uczułam tego dotkliwiej, jak gdy mi twoja mamka twój list przyniosła; trzymałam w ręku pismo mówiące do innych, gdy dla mnie biednej, głupiej było niemem.
— Dlaczego żałowałaś, że nie umiesz czytać?
— Dlatego, że mogłabym czytać listy — odpowiada z uśmiechem.
— Odbierałaś listy, Różo?
— Kopami.
— Któż pisywał do ciebie?
— Kto! otóż naprzód studenci, potem oficerowie, kupcy, którzy mnie widywali w oknie mego mieszkania.
— I co robiłaś z tymi listami?
— Dawniej, dawałam je do przeczytania moim przyjaciółkom i to mnie bardzo zajmowało; lecz od niejakiego czasu uważam to głupstwem marnować czas na słuchanie.
— Od niejakiego czasu — powtórzył Korneljusz spoglądając na Różę z radością i uwielbieniem.
Róża spuściła oczy, zarumieniwszy się.
I tym razem nie widziała zbliżających się ust Korneljusza do kratki drzwiczek, i gdyby nie ta przeszkoda, byłby może złożył namiętny pocałunek na świeżych jagodach dziewicy.
Płomień tego pocałunku musiał jednakże być gwałtowny, gdyż Róża zbladła bardziej może, jak w dniu, w którym prowadzono Korneljusza na śmierć. Poczem westchnęła żałośnie, zmrużyła swe piękne oczy i uciekła z bijącem sercem, uciekła tak pospiesznie, że zapomniała oddać Korneljuszowi nasienniki wielkiego czarnego tulipanu.