Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/99

Ta strona została przepisana.

su, bo za miesiąc dopiero należy zasadzić nasienniki. Skoro to uskutecznisz, należy ściśle zachować moje przepisy.
— Bądź pewny, że ich dopełnię.
— Będziesz zdawać mi sprawę ze wszystkich okoliczności, które mogą wpływać na zakwitnięcie naszego skarbu, jako to: o zmianach temperatury, śladach pokazujących się na ścieżkach lub plancie. W nocy trzeba pilnować kotów, doświadczyłem bowiem w Dordrechtcie znacznej szkody.
— Będę uważać.
— W czasie nocy księżycowych... czy twoje okno wychodzi na ogród?
— Tak jest, okno mojej sypialni.
— Wybornie... a więc w czasie nocy księżycowych, będziesz uważać czy ze szczelin murów nie wyłażą szczury... gdyż to są zacięte wrogi tulipanów.
— Oh! będę pilnować kotów i szczurów.
— Dalej — mówi van Baerle stając się podejrzliwym od czasu jak został uwięzionym; — jest jeszcze zwierz niebezpieczniejszy od kota i szczura.
— Jakiż przecie?
— Człowiek... Pojmujesz to Różo, że skoro są tacy, którzy dla złotówki popełniają kradzież, to nic dziwnego, znajdzie się taki, który zapragnie nasiennika wartości stu tysięcy złotych.
— Nikt oprócz mnie nie wejdzie do ogrodu.
— Przyrzekasz mi to?
— Przysięgam.
— Dobrze Różo, dziękuję ci. Wszystko więc winien ci będę.
I gdy usta Korneljusza zbliżały się do kratki z równym zapałem jak dnia poprzedniego, a gdy już upłynęła godzina, Róża odsunęła się, wyciągnąwszy rękę.
W pięknej rączce, o którą miała szczególne staranie, trzymała nasiennik.
Korneljusz ucałował z uniesieniem rączkę. Czy dlatego, że ona podała mu nasiennik, czy dlatego poprostu, że była rączką Róży.
Pozostawiamy to rozstrzygnienie świadomszym od nas.
Róża odeszła z dwoma innemi nasiennikami, schowawszy je za gorset.
Czy dlatego przycisnęła je tkliwie do dziewiczego łona,