Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/104

Ta strona została przepisana.

— Ależ król znajdzie się na czele wojska, gdzie będzie Mazarini.
— Lecz sercem będzie w wojsku, którem dowodzić będzie pan de Beaufort.
— Pan de Beaufort?... przecie on w więzieniu Vincennes.
— Czy wymieniłem pana de Beaufort?... — rzekł Aramis — więc tak... pan de Beaufort, lub kto inny; pan de Beaufort lub książę, stryj królewski.
— Ależ książę uda się wraz z wojskiem, on jest w zupełności oddany kardynałowi.
— Ho! ho! zachodzą między nimi teraz pewne sprzeczki, zresztą, jeżeli nie książę, to pan de Conti.
— Ależ pan de Conti ma zostać kardynałem.
— A czy nie mieliśmy kardynałów wojowniczych?... — podjął Aramis — spójrz oto koło siebie, widzisz portrety czterech kardynałów, którzy na czele wojska warci byli tyle, co dowódca, od urodzenia, będący żołnierzem.
— Czy widzisz wielkie korzyści w tem stronnictwie?... — zapytał d‘Artagnan.
— Widzę protekcję możnych książąt.
— I wygnanie przez rząd.
— Zniesione przez parlamenty i rozruchy.
— Wszystko to dałoby się zrobić, jak mówisz, gdyby się udało króla odłączyć od matki.
— A może się i uda.
— Nigdy!... — zawołał d‘Artagnan — tym razem z zupełnem przekonaniem. — Aramisie, znasz przecie Annę Austrjacką tak dobrze, jak ja. Czy sądzisz, że może ona kiedy zapomnieć, iż syn jest jej bezpieczeństwem, ochroną, rękojmią jej władzy, jej majątku i jej życia? Musiałaby chyba wraz z nim przejść na stronę książąt i opuścić Mazariniego; ale wiesz lepiej, niż ktokolwiek, jakie zachodzą powody potężne, dla których nie uczyni tego przenigdy!
— Może masz słuszność — rzekł Aramis zamyślony — ja też się z nimi nie wdam.
— Z nimi — podchwycił d‘Artagnan — ale ze mną?
— Z nikim. Jestem księdzem, po co mi polityka, nie czytuję żadnego brewiarza, mam małą klijentelę, złożoną z opatów sprytnych i z kobiet ślicznych, im bardziej spra-