— Pragnie, abyś wszedł w jego służbę przyboczną.
— Któż taki powiedział mu o mnie?...
— Rochefort... Czy przypominasz go sobie?...
— O, pamiętam dobrze, na Boga! przecież to on nam tyle nadokuczał, tyleśmy się za nim nauganiali, a ty mu wpakowałeś trzy razy szpadę pod żebra, na co, mówiąc między nami, rzetelnie zasłużył.
— Ale wiesz także, że odtąd stał się naszym wiernym sprzymierzeńcem?... — rzekł d‘Artagnan.
— Nic nie wiedziałem. Więc nie ma do nas urazy?...
— Mylisz się, Porthosie, — rzekł d‘Artagnan — to ja mu przebaczyłem.
Porchos nic nie rozumiał; lecz, pamiętajmy, iż domyślnością nigdy nie grzeszył.
— Powiadasz zatem — przemówił — że to hrabia Rochefort przypomniał mnie kardynałowi?...
— Tak... on sam, a także królowa.
— Jakto, królowa?...
— Żeby nas natchnąć zaufaniem, oddała mu nawet sławny brylant, (wiesz ten, sprzedany ongiś przeze mnie panu Des Essarts), który, nie pojmuję, w jaki sposób, był znów w jej rękach.
— Mój kochany — rzekł Porthos — dlaczegóż go tobie nie oddała?...
— Ja też nad tem myślałem — odparł d‘Artagnan — lecz cóż chcesz, monarchowie i monarchinie miewają czasem dziwne kaprysy. Ale koniec końcem, ponieważ rozporządzają pieniędzmi i tytułami i rozdają je ulubieńcom, poświęcamy się im z ochotą.
— Tak, znajdują ludzi z poświęcaniem — rzekł Porthos. — A więc jesteś teraz oddany?...
— Królowi, królowej i kardynałowi, a co więcej, przyrzekłem im twoje usługi.
— Powiadasz zatem, żeś czynił układy na moją korzyść, stawiał warunki?...
— Znakomite, mój drogi, znakomite! Otóż podobno jesteś bogaty, wszak prawda?... Masz czterdzieści tysięcy liwrów dochodu, sam mi wszak powiedziałeś?...
Porthos stawał się podejrzliwy.
— E! mój przyjacielu — odpowiedział — pieniędzy nigdy nie jest zanadto. Pani du Vallon pozostawiła spadek w złym bardzo stanie... ja znów nie umiem się proce-
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/121
Ta strona została przepisana.