Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/163

Ta strona została przepisana.

ten wypadek znalazł czterdzieści sposobów wymknięcia się z pod klucza.
— Monsiniorze — odrzekł La Ramée — gdyby z tych czterdziestu sposobów jeden tylko był dobry, dawno już byłby na swobodzie.
— No, no, nie taki on głupi, jak sądziłem — mruknął Mazarini.
— Wasza Eminencja zapomina zresztą, że gubernatorem Vincennes jest pan de Chavigny — ciągnął dalej La Ramée — a on nie należy do przyjaciół pana de Beaufort.
— Tak, ale pan de Chavigny często wyjeżdża.
— Jak wyjeżdża, to ja jestem.
— A jak ty się sam wydalasz?
— O!... to mam w mojem zastępstwie takiego zucha, który dąży do stopnia oficera służbowego Jego Królewskiej Mości i ręczę za niego, że strzeże należycie. Trzy tygodnie temu wziąłem go do służby, a jedyny zarzut, jaki mógłbym mu uczynić, jest ten chyba, że za srogi dla więźnia.
— Któż jest tym cerberem?... — zapytał kardynał.
— Niejaki pan Grimaud, monsiniorze.
— Czemże on był, nim dostał się do Vincennes, do ciebie?
— Mieszkał na prowincji, jak opowiadał ten, co mi go polecił; przeskrobał on tam w czemś z powodu swojego zuchwalstwa i uporu i radby ujść kary pod osłoną munduru królewskiego.
— A kto to taki polecił ci tego człowieka?
— Intendent księcia de Grammont.
— Można mu więc, twojem zdaniem, zaufać?...
— Tak, jak mnie samemu, monsiniorze.
— Czy nie jest gadułą?...
— Panie Jezu!... Monsiniorze, myślałem zrazu, że jest niemową, pytał i odpowiadał tylko na migi; pan jego dawny tak go wytresował widocznie.
— Skoro tak, powiedz mu, kochany panie La Ramée — ciągnął dalej kardynał — że, jeśli będzie nam wierny i czujny, zamkniemy oczy na jego wybryki prowincjonalne, damy mundur, w którym szanować go będą musieli, a w kieszeniach tego uniformu znajdzie kilka pistolów na wypicie za zdrowie królewskie.