Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/176

Ta strona została przepisana.

brać mu każde narzędzie ostre lub kolące, uważać, aby nie dawał znaków żadnych ludziom, przechodzącym lub przejeżdżającym, pilnować, aby nigdy długo nie rozmawia) ze strażą.
— To wszystko? zapytał Grimaud.
— Tak na teraz, wszystko — odrzekł de La Ramée. — Gdyby co nowego się zdarzyło, otrzymasz inne rozkazy.
— Dobrze — odparł Grimaud.
I podszedł do księcia de Beaufort, który właśnie czesał sobie brodę. Zapuścił on ją umyślnie, nie strzygł także włosów. a złość Mazariniemu, fanfaronował z nędzy swojej i mizernego wyglądu. Ponieważ jednak przed paru dniami, gdy przez okno fortecy poznał, jak mu się zdawało, w głębi karety piękną panią de Montbazom, a wspomnienie jej drogie mu zawsze było, zapragnął też lepiej dla niej wyglądać, niż dla Mazariniego. Zażądał zatem grzebienia ołowianego, nie odmówiono tej niewinnej fantazji.
Chciał zaś dlatego grzebienia z ołowiu, ponieważ, jak wszyscy blondyni, zarastał na twarzy rudawo; czernił zatem brodę, czesząc się.
Grimaud, wszedłszy, spostrzegł zaraz grzebień, położony przez księcia na stole; wziął go, kłaniając się nisko. Książę spojrzał zdziwiony na tę oryginalną osobistość. Osobistość zaś włożyła grzebień do kieszeni.
— Hola!... co to jest?... — zawołał książę — cóż to za nowy głupiec?
Grimaud nie odpowiedział, lecz ukłonił się po raz drugi.
— Czyś ty niemowa?... — krzyknął książę.
Grimaud zaprzeczył głową.
— Coś ty za jeden?... odpowiadaj... rozkazuję ci — rzekł książę.
— Dozorca!... — odparł Grimaud.
— Dozorca!... — krzyknął książę — brakowało tylko jeszcze takiego gamonia w mojem otoczeniu. Hola, La Ramée, chodź tu!
La Ramée przybiegł. Właśnie chciał zrobić wycieczkę do Paryża, spokojny o więźnia pod strażą Grimauda, a tu książę zawrócił go z drogi.
— Co się stało, czego księciu panu potrzeba? — zapytał.
— Cóż to za błazen, co mi grzebień zabiera i chowa do kieszeni?... — zapyta? de Beaufort.