Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/177

Ta strona została przepisana.

— Strażnik twój, miłościwy panie, chłopak bardzo zdolny, pełen przymiotów. Spodziewam się, że go książę w końcu oceni, jak to już się stało ze mną i panem de Chavigny.
— Dlaczego on mi grzebień zabiera?...
Grimaud wydostał z kieszeni nieszczęśliwy grzebień, podniósł do góry i, kładąc palec na zębie, wymówił jedno tylko słowo:
— Spiczasty.
— To prawda — rzekł La Ramée.
— Co powiedział ten bydlak?... — zapytał książę.
— Że wszelkie narzędzie ostre lub kolące, jest księciu przez króla wzbronione.
— Czyś oszalał, La Ramée? — zawołał książę — przecież sam mi dałeś ten grzebień.
— I bardzo źle uczyniłem, mój książę, postąpiłem wbrew otrzymanym rozkazem.
Książę spojrzał wściekły ma Grimauda, który już oddał grzebień swemu zwierzchnikowi.
— Wiem naprzód, że ten bałwan nigdy mi się nie spodoba — mruczał de Beaufort.
O! bo w więzieniu niema uczuć pośrednich; ludzie, czy przedmioty, są przyjemni lub nieznośni, albo się kocha gorąco, lub nienawidzi okrutnie, — niekiedy;z przekonania, lecz częściej instynktownie.
Dla tej prostej przyczyny, że Grimaud od pierwszego spojrzenia zyskał zaufanie pana de Chavigny i La Ramée, przymioty jego tem samem musiały nie spodobać się panu de Beaufort.
Grimaud jednak nie myślał od początku zaraz zdradzić się przed księciem; do jego celów potrzebna mu była nie jakaś tam antypatja nieuzasadniona, lecz prawdziwa i uparta nienawiść. Usunął się zatem, pozostawiając księcia pod strażą czterech żołnierzy, którzy właśnie wrócili ze śniadania.
Książę ze swej strony nie próżnował; obmyślił nową sztuczkę, ciesząc się zawczasu, z efektu, jaki sprawi. Rozkazał, aby mu podano jutro na śniadanie raki, a tymczasem pracował dzień cały nad zrobieniem i ustawieniem na środku pokoju małej szubieniczki.
Zamierzał najpiękniejszego raka na niej powiesić, a kolor czerwony wiszącej ofiary każe się wszystkim domy-