Książę, coraz bardziej zdziwiony, puścił Grimauda, złapał bilecik, a, poznając pismo, zawołał:
— Pani de Montbazon!...
Grimaud potwierdził skinieniem. Książę rozerwał kopertę, przetarł oczy, jak olśniony, i czytał co następuje:
„Kochany mój książę!
„Zaufaj nieograniczenie uczciwemu i wiernemu człowiekowi, który ci list ten odda, jest to bowiem służący pewnego pana wysokiego rodu, nam oddanego. Ręczy on za niego, bo wypróbował jego wierność przez lat dwadzieścia.
„Zgodził się wejść w służbę dozorcy twego, zamknąć się z tobą w Vincennes, by ułatwić ci ucieczkę, nad która pracujemy.
„Chwila oswobodzenia niedaleko: uzbrój się w cierpliwość i odwagę, pomnąc, że przyjaciele twoi, choć cię nie widzą, jednak kochają cię i trwają w powziętych dla ciebie uczuciach“.
„P. S. Podpisuję całem imieniem i nazwiskiem, byłaby bowiem zarozumialstwem nie do darowania przypuszczać, że pn pięciu latach poznasz charakter mojego pisma“.
Książę czytał i nie rozumiał prawie, tak niespodzianie spadło to na niego. Od pięciu lat szukał wokoło siebie, nie mogąc znaleźć, służącego wiernego, pomocnika, przyjaciela — i oto w chwili, gdy najmniej się spodziewał, niebo zsyła mu go w osobie Grimauda. Patrzał na niego, to znów list odczytywał i nie był w stanie wyjść z podziwiemia.
— O! zacna, kochana Marja!... szeptał — to ona była napewno w tej karecie naprzeciw więzienia! Więc myśli jeszcze o mnie po pięciu latach rozłączania! Wielki Boże! takiej stałości niema chyba drugiej na świecie.
Potem zwrócił się do Grimauda:
— Ty zatem, poczciwy chłopaku, chcesz nam pomagać?
Griamud przytaknął głową.
— Umyślnie dlatego tu przybyłeś.
Grimaud znak powtórzył.
— A, ja niebaczny chciałem cię zadusić!... — zawołał książę.
Grimaud śmiać się zaczął.