— „Nic w gębie nie miałem, słowo daję“.
— „Zatem czekam na pana z pasztetem i butelką starego burgunda“. Teraz książę rozumie, że, ponieważ naczczo jestem, chciałbym za pozwoleniem Waszej wysokości...
Tu La Ramée ukłonił się.
— Idź — rzekł książę — lecz pamiętaj, że uwalniam cię tylko na pół godziny.
— Czy mogę obiecać, że książę pan będzie kupował u sukcesora ojca Marteau?
— Możesz, możesz, tylko niech nie kładzie grzybów do swoich pasztetów; wiesz najlepiej — dodał książę — że grzyby z lasu vincenskiego zabójcze są dla mojej rodziny.
La Ramée wyszedł, nie zwracając uwagi na aluzję, a w pięć minut potem ukazał się oficer straży niby dla dotrzymywania księciu towarzystwa, rzeczywiście zaś, aby — według rozkazu kardynała — nie spuszczać więźnia z oczu ani na chwilę.
Jednak przez pięć minut samotności książę zdążył przeczytać bilecik pani Montbazon, który go przekonał, że przyjaciele pamiętają o nim i zajmują się wyzwoleniem go z drapieżnych rąk kardynała. Nie wiedział, jakim to się stanie sposobem, postanowił jednak, że zmusi Grimauda do mówienia; teraz pokładał w nim o tyle większe zaufanie, że, zdając sobie sprawę z celu jego postępowania, pojmował już, dlaczego prześladował go ciągle. Zrozumiał, że tym sposobem chciał odwrócić podejrzenie straży więziennej. Nabrał tedy wielkiego wyobrażenia o rozumie Grimauda i postanowił zaufać mu całkowicie.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/186
Ta strona została przepisana.