Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/196

Ta strona została przepisana.

— Jaką piłkę?...
— Tę, co zawierała list?
— Nie... myślałem, że się przyda. Oto jest...
Książę wyjął piłkę z pod poduszki i podał Grimaudowi, który, jak tylko potrafił, najmilej się uśmiechnął.
— Co z nią uczynisz?... — zapytał książę.
— Wpakuję w nią papier, a książę dziś przy grze, przerzuci ją do rowu.
— A jak przepadnie?...
— Nie bój się, książę, znajdzie się ktoś, co ją podniesie.
— Ogrodnik?...
Grimaud kiwnął, że tak.
— Ten sam, co wczoraj?...
Ten sam znak Grimauda.
— Hrabia de Rochefort zatem?...
Grimaud po raz trzeci znak powtórzył.
— Mój drogi — rzekł książę — powiedz mi choć słów parę co do tego, w jaki sposób stąd się wymkniemy?...
— Nie wolno mi — rzekł Grimaud — aż w chwili wykonania planu.
— Kto oczekiwać będzie poza fosą więzienną?...
— Nic nie wiem, mości książę.
— Powiedz mi przynajmniej, co będzie wewnątrz pasztetu, jeżeli nie chcesz, abym zwarjował...
— W pasztecie będą dwa sztylety, sznur mocny i knebel.
— Dziękuję i rozumiem.
— Widzi książę że o wszystkiem pomyślano.
— Weźmiemy dla siebie sztylety i linę — rzekł książę.
— A knebel wpakujemy w gębę La Ramée‘mu — dodał Grimaud.
— Kochany Grimaud — rzekł książę — prawda, żeś małomówny, lecz, jak się odezwiesz, słowa twoje mają wartość szczerego złota.