Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/213

Ta strona została przepisana.

powiedziano mu, „że państwo nie ma już pieniędzy dla opata Scarrona“.
Gdy lokaj powrócił z tą odpowiedzią, Scarron miał właśnie wizytę księcia de Longueville, który ofiarował mu się z podwójną sumą, w stosunku do tej, jaką mu odjął Mazarini, lecz przebiegły paralityk ani myślał przyjąć. Tak sobie poradził, że o czwartej po południu całe miasto wiedziało o odmowie kardynała. Nadomiar był to czwartek, dzień przyjęć u opata; tłumnie się tam zebrano, a w całem mieście aż gotowało się od tej nowiny.
Przy ulicy Ś-go Honorjusza spotkał Athos dwóch nieznanych mu szlachciców, jadących konno, jak i on z pachołkami z tyłu, w tę, co i on, drogę. Jeden z nich uchylił kapelusza i rzekł do niego:
— Czy uwierzysz pan, że ten tchórz Mazarini odjął pensję biednemu Scarron!...
— To dziwne — odparł Athos, oddając jeźdźcom ukłon.
— Widać, że jesteś uczciwym człowiekiem, panie — odezwał się ten sam, który pierwszy do Athosa przemówił — ten Mazarini to istny bicz boży.
— O!... panie, któż o tem nie wie?
I rozstali się, zamieniwszy ukłony.
— Dobrze się składa, iż zmuszeni jesteśmy być tam dzisiejszego wieczoru; oświadczymy nasze współczucie temu biedakowi — rzekł Athos do wicehrabiego.
— Lecz ktoż to ten pan Scarron, że cały Paryż porusza?... — pytał Raul — czy to jaki minister w niełasce?...
— O! nie, wicehrabio, jest to poprostu mały człowieczek z wielkim rozumem, który popadł w niełaskę kardynała za jakiś czterowiersz na niego.
— A czyż szlachta układa wiersze?... — spytał Raul naiwnie — sądziłem, że to jej ubliża.
— Tak, zapewne, kochany wicehrabio — odrzekł ze śmiechem Athos — ale wtedy tylko, kiedy są nędzne; lecz, kto dobrze pisze, ten się jeszcze wsławia. Przykładem pan de Rotrou. Wszelako — dodał Athos, tonem zbawiennej rady — sądzę, iż lepiej nie tworzyć ich wcale.
— A zatem pan Scarron jest poetą?...
— Tak... i nie... zapomnij o tem, wicehrabio; uważaj na wszystko w tym domu; mów tylko gestami, a co najważniejsza, słuchaj dobrze.