uwielbiał Rafael, a Tycjan — dawał swoim Magdalenom. Ten płowy kolor, a może wyższość, jaką nad innemi kobietami zdobyła, nadały jej imię Lwicy.
Dzisiejsze piękne panie francuskie, dążące do tego modnego tytułu, niechaj się dowiedzą, że on nie z Anglji pochodzi, lecz od ich pięknej rodaczki, panny Paulet.
Panna Paulet, pośród szmeru, jaki powstał na jej przybycie, przeszła prosto do Scarrona.
— I cóż, drogi mój opacie! — odezwała się z właściwym sobie spokojem — ubogi się stałeś?... dziś po południu wieść ta doszła nas u pani de Rambouillet; pan de Grasse nam o tem powiedział.
— Tak, lecz za to państwo stało się bogate, trzeba umieć poświęcić się dla kraju — odparł Scarron.
— Pan kardynał kupi sobie za piętnaście tysięcy liwrów na cały rok pomady i perfum — odezwał się ktoś z Frondy, w którym Athos poznał szlachcica, spotkanego na ulicy Ś-go Honorjusza.
— Lecz co Muza na to powie — dorzucił Aramis słodziutkim swoim głosem — Muza, która potrzebuje pozłacanej mierności:
Sivirgilio puer aut tolcrabile desit
Hospitium, caderent omnes a crinibus hydri.
— Podoba mi się to!... — rzekł Scarron, podając pannie Paulet rękę — lecz jeśli hydry już nie mam, pozostała mi jednak Lwica.
Każde słowo Scarrona było niezrównane tego wieczora. Jest to przywilej prześladowanych. Pan de Ménage aż skakał z radości. Pauna Paulet udała się na zwykłe swoje miejsce, lecz zanim usiadła, z wysokości swej powiodła królewskiem spojrzeniem po całem zgromadzeniu i na Raulu wzrok swój zatrzymała.
Utworzyły się dwie grupy, zupełnie oddzielne: jedna otaczała pana Ménage, druga zaś pannę Paulet. Scarron przebiegał od jednej do drugiej, kierując swoim fotelem na kółkach, pomiędzy tym ściskiem z taką zręcznością, jak sternik doświadczony kieruje łodzią na morzu najeżonem skałami.
— Kiedy porozmawiamy?... — zagadnął Athos Aramisa.
— Chwilkę jeszcze — odparł tenże — za mało jest jeszcze osób, moglibyśmy być zauważeni.