żeby zaczekał na dziedzińcu pałacu, skinął na Guitaut, ażeby za nim podążył.
— Mój drogi Guitaut, — rzekł kardynał, opierając się na ramieniu starego kapitana gwardji, — mówiłeś mi przed chwilą, że już od lat dwudziestu służysz królowej.
— Tak, to prawda, — odpowiedział Guitaut.
— Otóż, drogi mój Guitaut!... — ciągnął dalej kardynał — zauważyłem, że oprócz odwagi aż nazbyt znanej, i wierności nieporównanej, odznaczasz się jeszcze doskonałą pamięcią.
— Wasza Ekscelencja to zauważył — odrzekł kapitan — do djabła, tem gorzej dla mnie.
— Dlaczego!...
— Bo jednym z najpierwszych przymiotów dworaka jest umieć zapominać.
— Ale ty nie jesteś dworakiem, Guitaut, jesteś dzielnym żołnierzem, a także kapitanem, jakich zostało kilku jeszcze z czasów Henryka IV, ale jakich niestety w przyszłości już nie będzie.
— O!... Wasza Ekscelencjo, czy kazałeś mi tu przyjść, ażeby postawić mi mój horoskop?
— Nie — odparł Mazarini ze śmiechem — prosiłem, ażebyś tu przyszedł, bo chciałem się od ciebie dowiedzieć, czyś nie zauważył naszego porucznika gwardji.
— Pana d‘Artagnana?
— Tak.
— Nie potrzebowałem go zauważać, Wasza Ekscelencjo, znam go oddawna.
— Cóż to za człowiek?
— Ależ to gaskończyk — odrzekł Guitaut, zdziwiony pytaniem.
— Tak, to wiem, ale chciałem cię zapytać, czy to człowiek, któremu można zaufać?
— Pan de Treville bardzo go szanuje, a pan de Treville, jak panu wiadomo, należy do wielkich przyjaciół królowej.
— Chciałem się dowiedzieć, czy ten człowiek dał się już dobrze poznać.
— Jeżeli Wasza Ekscelencja pyta, czy był dzielnym żołnierzem, to mógłbym odpowiedzieć twierdząco. Przy oblężeniu Roszelli, pod Suze, pod Perpignan, więcej on, jak słyszałem, dokazał, niż było jego obowiązkiem.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/23
Ta strona została przepisana.