Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/265

Ta strona została przepisana.

— Na odgłos walki waszej, panowie — rzekł książę — myślałem, że jest was ze dwudziestu, przybyłem więc z wszystkimi, otaczającymi mnie, znużony już ciągłem uciekaniem i rad trochę pomachać szpadą; ale jest was, tylko dwóch.
— Tak — odrzekł Athos — ale, jak wasza książęca mość powiedział, dwóch, wartych dwudziestu.
— No, panowie, oddajcie swe szpady — wyrzekł książę.
— Szpady nasze!... — podchwycił d‘Artagnan, podnosząc głowę i przychodząc do siebie — szpady nasze! Nigdy!
— Nigdy!... — powtórzył Porthos.
Poruszyło się kilku ludzi.
— Chwilkę, Wasza książęca mość — rzekł Athos — dwa słowa.
I zbliżył się do księcia, który nachylił się ku niemu, a on szepnął mu kilka słów pocichu.
— Jak chcesz, hrabio — odrzekł książę. — Za wiele ci jestem obowiązany, ażebym odmówić miał twemu pierwszemu żądaniu. Usuńcie się, panowie — rzekł do ludzi ze swego orszaku.
— Panowie d‘Artagnan i du Vallon są wolni.
Rozkaz został natychmiast wykonany, a wtedy d‘Artagnan i Porthos zobaczyli, że przed chwilą stanowili punkt środkowy rozległego koła.
D‘Artagnan zeskoczył na ziemię i zbliżył się do Porthosa, gdy Athos przystąpił do d‘Artagnana. Wtedy wszyscy czterej skupili się przy sobie.
— Przyjaciele — odezwał się Athos — czy żałujecie jeszcze, żeście nie przeleli naszej krwi?...
— Nie — odrzekł d‘Artagnan — żałuję, że jesteśmy przeciw sobie, my, cośmy zawsze byli tak z sobą razem, żałuję, że spotykamy się w dwóch przeciwnych obozach! O!... nic mam się już nie uda!...
— No!... to trzymajcie z nami — wtrącił Aramis.
— Cicho, d‘Herblay!... — rzekł Athos — podobnych propozycyi nie czyni się takim ludziom, jak ci panowie; jeżeli się zaciągnęli do posług Mazariniego, to przecie popchnęło ich do tego sumienie, jak nasze zawiodło nas do księcia.