Ale — na nieszczęście dla kardynała Mazariniego, któremu teraz nic a nic się nie szykowało, — imci pan Broussel nie został stratowany na śmierć.
W samej rzeczy on to przechodził spokojnie przez ulicę św. Honorjusza, kiedy rozpędzony koń d‘Artagnana potrącił go gwałtownie w łopatkę i przewrócił w błoto. D‘Artagnan, jakeśmy powiedzieli, nie zwrócił uwagi na tak drobny wypadek. Zresztą d‘Artagnan podzielał głęboką i pogardliwą obojętność, jaką szlachta, a zwłaszcza arystokracja wojskowa, żywiła w tej epoce dla mieszczaństwa.
Pozostał więc bardzo nieczuły na nieszczęście, jakie się wydarzyło małemu czarnemu człowieczkowi, jakkolwiek sam był przyczyną tego nieszczęścia, a zanim biedny Broussel zdążył krzyknąć, już cała burza uzbrojonych jeźdźców po nim przeleciała.
Wtedy dopiero usłyszano i podniesiono rannego. Zapytano jęczącego człowieka o nazwisko, o adres, tytuł, a skoro tylko dowiedziano się, że się nazywa Broussel, że jest radcą parlamentu i że mieszka przy ulicy Saint-Landry, krzyk powstał w tym tłumie, krzyk straszny i groźny, który rannego przestraszył równie, jak huragan, który przeleciał po jego ciele.
— Broussel! — wrzeszczano — Broussel, nasz ojciec, ten, który broni naszych praw przeciw Mazariniemu!
— Broussel, przyjaciel ludu, zabity, stratowany kopytami, przez tych zbrodniarzy kardynalskich! Na pomoc! do broni! śmierć im!...
W jednej chwili tłum wzmógł się niezmiernie, zatrzy-
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/269
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXIX
PAN RADCA BROUSSEL