Owóż i widok tego zamku oderwał Raula o pięćdziesiąt mil w zachodnią stronę i podsunął mu przed oczy owo życie od chwili, kiedy pożegnał się z małą Ludwiką, aż do czasu, kiedy ją zobaczył poraz pierwszy, a gąszcz każdego dęba, każda chorągiewka, dostrzeżona na dachu, przypominały mu, że — miast powracać do przyjaciół z lat dziecinnych — każdą chwilą oddala się od nich bardziej i że może opuścił ich już na zawsze. Z sercem ściśniętem, z głową ociężałą, kazał Olivanowi zaprowadzić konie do małej oberży, którą spostrzegł na drodze o pół strzału z muszkietu.
Sam zaś zsiadł z konia, zatrzymał się pod piękną kępą kwitnących kasztanów, wokół których brzęczały roje pszczół, i powiedział Olivanowi, ażeby mu przyniesiono tu z oberży papieru listowego i atramentu na mały stolik, który wydawał się jakby przeznaczony do pisania.
Olivan spełnił rozkaz i jechał dalej, gdy Raul usiadł, oparłszy się łokciem na tym stoliku i wzrok utopiwszy w malowniczym krajobrazie, roztaczającym pola zielone, gaiki drzew, z których wierzchołków spadało białe, jak śnieg, kwiecie.
Raul siedział tak z dziesięć minut, pogrążywszy się w marzeniach, gdy w kręgu, objętym przez jego roztargnione spojrzenie, zobaczył poruszającą się figurkę o twarzy czerwonej, z serwetą pod pachą, czepkiem białym na głowie; figurka zbliżyła się, niosąc papier, kałamarz i pióro.
— Ho! ho!... — rzekło zjawisko — widać, że wszyscy szlachcice mają podobne myśli, bo niespełna przed kwadransem jakiś młody pan, tak wspaniale, jak pan, ubrany z miną tak okazałą i takiego wieku, jak pan, zatrzymał się tu przed tym gajem, kazał przynieść tu ten stolik: to krzesło i zjadł obiad ze starym panem, wyglądającym na jego guwernera; zjedli pasztet, nie zostawiwszy ani odrobiny, i wysączyli butelkę starego wina Macon, aż do ostatniej kropelki, ale na szczęście mamy jeszcze więcej takiego wina i takich pasztetów i, jeżeli pan rozkaże...
— Nie, mój przyjacielu — rzekł Raul. uśmiechając się — dziękuję ci; nie potrzebuję w tej chwili niczego prócz tych rzeczy, których zażądałem, i byłbym już zupełnie zadowolony, gdyby pióro było dobre, a atrament czar-
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/293
Ta strona została przepisana.