Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/306

Ta strona została przepisana.

I zanim nauczyciel ochłonął ze zdziwienia, oni byli już w lesie. Spiąwszy konie, jednocześnie porwali pistolety do ręki. W pięć minut przybyli na miejsce, skąd zgiełk wdawał się pochodzić. Wtedy zwolnili biegu swych koni i posuwali się ostrożnie.
— Cicho! — rzekł de Guiche — kawalerzyści!...
— Tak, trzech na koniu, a trzech zsiadło na ziemię.
— Co robią?... zobacz!...
— Zdaje mi się, że rewidują jakiegoś człowieka rannego, czy nieżywego.
— O!... to jakieś podłe morderstwo — rzekł de Guiche.
— Ależ to przecie żołnierze — podchwycił Bragelonne.
— Tak, ale ciury, czyli rabusie na drogach.
— Hejże na nich!... — rzekł Raul.
— Hejże na nich!... — rzekł de Guiche.
— Panowie!... — zawołał biedny nauczyciel — panowie, na imię nieba...
Ale młodzieńcy nie słuchali wcale, obaj pojechali z wielką chęcią, a krzyki nauczyciela tylko zwróciły uwagę hiszpanów. Zaraz też owi trzej, którzy byli na koniu, popędzili na spotkanie obydwóch młodzieńców, gdy trzej inni kończyli rabować dwóch podróżnych, młodzieńcy bowiem, zbliżywszy się, zobaczyli leżące na ziemi nie jedno, lecz dwa ciała.
Z odległości dziesięciu kroków de Guiche wystrzelił pierwszy i chybił; hiszpan, pędzący naprzeciw Raula, także wystrzelił. Raul uczuł w lewem ramieniu ból, jakby od uderzenia bata. Z odległości czterech kroków dał ognia, i hiszpan, ugodzony w piersi, wyciągnął ręce i przewrócił się w tył konia, który zaraz skręcił i uniósł umierającego.
W tejże chwili Raul ujrzał, jakby przez mgłę, lufę muszkietu, wymierzoną ku niemu. Zaraz mu przyszła na myśl rada Athosa i ruchem szybkim, jak błyskawica, spiął konia w górę, tak, że zwierzę stanęło dęba. Zagrzmiał strzał. Koń skoczył w bok, zachwiał się i padł, przygniatając nogę Raulowi. Hiszpan sam rzucił się, schwyciwszy muszkiet w rękę, ażeby głowę Raulowi roztrzaskać kolbą.
Na nieszczęście, w położeniu takiem, w jakiem się znajdował Raul, nie mógł on ani wydobyć szpady z pochwy, ani pistoletu z olster; widział kolbę, młynkującą nad jego głową, i mimowoli chciał już zamknąć oczy,