oczu, jak gdyby lękał się, otworzywszy je, zobaczyć jakiś przedmiot przerażający — szczególniej, gdy podczas nocy przeprawiani się przez rzekę, trwoga ta nieprzezwyciężona podwaja się we mnie; zdaje mi się wtedy, że ręka moja drętwieje, jak gdyby w niej ciążył mój miecz, że woda nabiera koloru krwi i że wszystkie głosy w przyrodzie, szelest drzew, szmer wiatru, plusk fali łączą się razem, tworząc głos płaczliwy, rozpaczający, straszny, który do mnie woła: „Niech się dzieje sprawiedliwość Boska!“.
— Maligna!... — wyszeptał mnich potrząsając głową.
Kat otworzył oczy, z wysiłkiem obrócił się w stronę młodzieńca i pochwycił go za ramię.
— Maligna!... — powtórzył — powiadasz, ojcze, że to maligna! O! nie, bo wrzuciłem jej ciało do rzeki, bo słowa te, które mi powtarzają wyrzuty sumienia, są to te same słowa, które wyrzekłem w swej dumie; ja wówczas sądziłem, że, będąc zawsze narzędziem sprawiedliwości tylko ludzkiej, stałem się narzędziem sprawiedliwości bożej!
— Ale jakże się to stało? powiedz!... — rzekł mnich.
— Pewnego wieczoru przyszedł po mnie jakiś człowiek i pokazał mi rozkaz. Wzięli mnie z sobą zamaskowanego. Postanowiłem w każdym razie oprzeć się, gdyby posługa, której ode mnie zażądają, wydała mi się nie sprawiedliwa. Przejechaliśmy cztery czy pięć mil posępnie milczący, nie zamieniwszy z sobą prawie ani słowa; nareszcie przez okno małej chaty pokazali mi jakąś kobietę, podpartą łokciem na stole, i rzekli do mnie:
— Na tej wykonasz egzekucję!
— O! zgrozo!... — wyrzekł mnich. — I ty byłeś posłuszny!
— Mój ojcze, ta kobieta była potworem; mówiono, że otruła drugiego męża, usiłowała zamordować swego szwagra, który znajdował się pomiędzy tymi ludźmi; otruła tylko co młodą kobietę, która była jej rywalką, a w Anglji kazała, jak mówiono, zasztyletować ulubieńca królewskiego.
— Buckinghama?... — zawołał mnich.
— Tak, Buckinghama.
— Więc ta kobieta była Angielką?
— Nie, była Francuską, tylko wyszła za mąż w Anglji.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/320
Ta strona została przepisana.