Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/327

Ta strona została przepisana.

ny może być już przy nim, — puścił więc konia galopem i w kwadrans zatrzymał się przed Mulnikiem ukoronowanym, przed oberżą w Mazingarde.
Raul siedział przy stole z hrabią de Guiche i jego nauczycielem, ale posępna przygoda jaka ich spotkała zrana, pozostawiła na czołach młodzieńców smutek, którego nie zdołała rozproszyć wesołość pana d‘Arminges, bardziej filozoficznie patrzącego na rzeczy, jako przywykłego w życiu do różnych wypadków. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Grimaud, blady, zakurzony i pokryty jeszcze krwią nieszczęśliwego rannego.
— Grimaud! poczciwy mój Grimaud! — zawołał Raul — jesteś nareszcie! Wybaczcie, panowie, to nie służący, to przyjaciel.
I, powstawszy, podbiegł do niego.
— Jakże się miewa pan hrabia? — ciągnął dalej — czy żałuje mnie choć trochę? Czyś się z nim widział po rozstaniu się naszem? — Mów, bo ja także mam ci do powiedzenia dużo rzeczy. Tak, od trzech dni mieliśmy wiele przygód, ale co to?... jakiś ty blady! Krew na tobie! skądże ta krew?
— Rzeczywiście i ja widzę krew — rzekł hrabia, powstając. — Czyś ranny, mój przyjacielu?
— Nie, panie — odrzekł Grimaud — to nie moja krew.
— A czyja? — zapytał Raul.
— To krew tego nieszczęśliwego, którego zostawiliście w oberży; umarł on mi na ręku.
— Na ręku umarł ci ten człowiek, a wiesz, kto to był?
— Wiem — rzekł Grimaud.
— To był dawny kat w Béthune.
— Wiem.
— I ty go znałeś?
— Znałem.
— I umarł?
— Tak.
— Cóż chcecie, moi panowie — wtrącił d‘Arminges — to prawo ogólne, — i kaci nie są od niego wyłączeni. Kiedym tylko zobaczył ranę, odrazu pomyślałem sobie, że z nim jest ile, a wiecie, że i on tak sądził, skoro prosił o mnicha.
Na wzmiankę o mnichu Grimaud zbladł.